Jak potraktować opracowanie, które pretenduje do poważnej naukowej pracy o muzyce i jednocześnie powołuje się na takie źródła jak The Sun, Super Express czy Twoje Imperium?
Co jakiś czas wybuchają dyskusje o elitarności czytania i wyższości tej czynności nad innymi formami spędzania czasu. Fałszywe z natury i naiwne wydaje mi się podejście „nie ważne co czytasz ważne, że czytasz”. Można trafić na fatalny serial, film czy niestrawne jedzenie. Można też trafić na książkę „Religia rocka. Ciemna strona muzyki rozrywkowej„.
Autor namiętne tropi masonów, okultystów i wielbicieli magii na przestrzeni dziejów. Idzie mu świetnie, łatwiej napisać, którego muzyka nie posądza o niecne zamiary. Zaczyna koncertowo o Mozarta, Haydna, Beethovena, Liszta, Wagnera, Mendelssohna, Verdiego, Pucciniego, Strawińskiego, Satie, ba nawet Chopin miał coś za uszami!
Potem cięgi zbierają m.in. Nat King Cole, Duke Ellington i wreszcie docieramy do rocka. A tu zdziwienie bo najgorsi byli The Beatles oraz The Rolling Stones, Deep Purple i Led Zeppelin! Oczywiście pada cała lista zespołów rockowych i metalowych. Autor szczególną uwagę przykłada do polskiego podwórka i ostrzega czytelnika przed ukrytymi, satanistycznymi przesłaniami w utworach Feel, czy o niecnych zamiarach Maryli Rodowicz!
Autor wykazuje olbrzymią niechęć do muzyki elektronicznej, która prócz tego że jest zła, na miano muzyki nie zasługuje – bo tak. Trudno zrozumieć wielostronicową dygresję o techno, jak to się ma do tytułu książki?
Autor wykazuje olbrzymią niechęć do muzyki elektronicznej, która prócz tego że jest zła, na miano muzyki nie zasługuje – bo tak. Trudno zrozumieć wielostronicową dygresję o techno, jak to się ma do tytułu książki?
Gdyby skupić się jedynie na absurdalnych wnioskach autora, pisaniu i naciąganiu faktów pod przyjętą tezę byłaby to nawet zabawna książka. Niestety, autor ma jeszcze asa w rękawie: homoseksualizm! To musi być jakaś fobia, albo niezdrowa fascynacja. Naliczyłem w całej książce około 45 nawiązań. Autor niebezpiecznie krąży wokół tezy, że muzyka rockowa i techno propagują „aberracje seksualne”, racjonalizują pełna wolność seksualną i przez to „potrzebę bądź próbę zweryfikowania własnej orientacji seksualnej”.
Tę książkę napisał człowiek, który nie rozumie muzyki, człowiek który wręcz ją nienawidzi. W pierwotnej wersji miałem wpisać wszystkie absurdy, przeinaczenia, błędy merytoryczne i nadinterpretacje jakie wyczytałem w tej książce. Jednak to daremne (czasochłonne) – przeczytałem ją, Wy już nie musicie.